środa, 15 kwietnia 2015

30. „Pogrzeby”

Laura”
Dziś jest pogrzeb ojca. W życiu nie spodziewałabym się, że mój ojciec popełni samobójstwo, a jego pogrzeb załatwi sąsiad. Tak samo nie pomyślałabym, że wuj Rossa zrobi tak desperacką scenę pod sądem. Ale tak już jest. Całe życie jest jedną wielką niespodzianką… Niewiadomą…
- Laura gotowa? – spytała Ryd, która przerwała moje przemyślenia.
- Tak.
- Chodź. – wzięła mnie pod rękę i zeszła ze mną na dół. – Jesteśmy gotowe. – oznajmiła.
Po chwili wszyscy jechaliśmy na pogrzeb. Ja, Delly, Rik, Rocky, Ell, Ryland, Van, mama Ellen oraz Stormie i Mark, których traktowałam jak rodzinę
Po 15 minutach byliśmy już na miejscu. Ryd pomogła mi wysiąść z samochodu. W końcu to już 6 miesiąc. Rety jak dużo czasu minęło od śmierci Rossa. Na samą myśl o nim w oczach zebrały mi się łzy. „Musisz być silna Lau…” powtarzałam dobie w myślach.
Ksiądz odmówił modlitwy, organista zagrał jakąś smętną piosenkę pogrzebową po czym wszyscy obecni na pogrzebie ruszyli procesją na miejsce pochówku. Tam ksiądz pomodlił się jeszcze raz. Panowie z „Zieleni Miejskiej” spuścili trumny w dół i zasypali piachem. Następnie zrobili miejsce byśmy mogli złożyć na grobach wiązanki.
Po całej uroczystości pogrzebowej pojechaliśmy na stypę. Posiedzieliśmy z dwie godziny wspominając Damiano i Shora. Następnie każdy wrócił do siebie. Byłam tak zmęczona, że zdjęłam tylko buty i położyłam się spać w czarnej sukience z pogrzebu. Przytuliłam się do poduszki ze zdjęciem ~ moim i Rossa. Nigdy go nie zapomnę. Po moich policzkach spłynęły pojedyncze łzy.

Obudziłam się wczesnym rankiem. Wstałam się trochę ogarnąć. Wyjęłam z szafy czarny t-shirt, czarne spodnie. Zabrałam ubrania i ruszyłam do łazienki. Gdy spojrzałam w Kustro przestraszyłam się samej siebie. Cały makijaż miałam rozmazany, włosy w nieładzie… Wyglądałam jak upiór. Szybko zmyłam make-up. Następnie wzięłam relaksującą kąpiel. Ubrałam się  w wcześniej przygotowane ciuchy. Włosy związałam w wysokiego kucyka, czyli tak jak najbardziej lubię. Oczy przeciągnęłam delikatnie tuszem, a usta wiśniowym błyszczykiem. Tym, który Ross lubił najbardziej. Zawsze, gdy tylko się nim pomalowałam Ross nie odstępował mnie na krok i cały czas całował.
Zeszłam do kuchni na śniadanie, gdzie ciepło przywitała mnie Stormie. Podała mi tosty z dżemem.
- Idę do sklepu kochaniutka. Gdyby te głodomory wstały przekaż im, że sami muszą sobie zrobić śniadanie. – oznajmiła i ucałowała mnie w głowę.


----------------------
Witam Was w przedostatnim rozdziale.
Nie wiem co tu wiele pisać... Chyba tylko tyle, że next ~ 17.04.
Pozdrawiam i do napisania <3

3 komentarze:

  1. Hahahahah xD
    Rozdział świetny ^^
    I Stormie! :3
    Pozdrawiam <5

    OdpowiedzUsuń
  2. Tym razem system rozwialiła Stormie xD
    Potrzeby były, stypa była... Zastanawiam się co jeszcze będzie! Piszesz ostatnio bardzo tajemniczo, ale mi to pasi...

    17? 03? Przecież już był... No...wait... Łącze wątki :D już nie mogę się doczekać Marca...hihi :*:*:*;*;*;*:*:-:*-:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Przedostatni....
    No nic czekam na next :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń