niedziela, 19 kwietnia 2015

„Epilog”

Życie naszych bohaterów w końcu się ułożyło.

Ross pobrał się z Laurą. Zamieszkali razem i tworzą szczęśliwą rodzinę ze swoimi dziećmi i kotami, które Ross kupił Lau w prezencie ślubnym.

Rydel i Ellington zamieszkali razem z rodzicami Ella. Dobrze się im tam mieszka. W końcu mogą być razem szczęśliwi i mieć wymarzoną rodzinę z piątką dzieci.

Riker i Vanessa są razem już dłuższy czas. Żyją „na kocią łapę”, ale tak jest im dobrze. Postanowili mieszkać z Ellen, by nie była sama. Po za tym kupili jej wiewiórkę.

Rocky i Alex są razem szczęśliwi. Tworzą uroczą parę. Mieszkają w domu u Marka i Stormie.

Ryland oświadczył się Savannah. Razem wynajęli małe, skromne mieszkanko i zaadoptowali szczeniaka.

Stormie i Mark są dumni ze swoich dzieci. Gdy tylko nadarzy się okazja mówią o nich. Są razem już dużo lat i mają doświadczenie w miłości, dlatego ich dzieci przychodzą do nich po porady sercowe.


----------------------------
Witam Was serdecznie.

To już dziś...
Ta historia dobiegła końca tylko na bloggerze...
Nikt przecież nie zakaże nam tworzyć jej dalej w naszej wyobraźni.

Z tej okazji ogłaszam konkurs.
Napiszcie własne opowiadanie, w którym umieścicie ciąg dalszy tej historii.
Autor najlepszego opowiadanie dostanie ode mnie kolaż z kim będzie chciał oraz polecę jego blog przez 3 rozdziały.
Na pracę czekam do 29 kwietnia pod adresem: wiki.s.r5er@gmail.com.

Wyniki już z 1 rozdziałem na You Love Who You Love...

Zapraszam serdecznie do czytania nowej historii pod tym właśnie linkiem.

Teraz nadszedł czas na podziękowania.
* Rikeroholic ~ Dziękuje Ci za wszystko, ale przede wszystkim za pomoc przy niektórych rozdziałach <3
* Aleksandra Grzesik ~ Dzięki za wszystko, za te nasze rozmowy na fejsie, za komentarze i za wsparcie <3
* Wszystkim innym czytelnikom ~ Dziękuję za wszystkie komentarze, nominacje do LBA, ale najbardziej za to, że byliście ze mną <3

Pozdrawiam i do napisania na moim nowym blogu <3
Wasza Wiki R5er

piątek, 17 kwietnia 2015

31. „I wanna be your everything”

*3 miesiące później*

„Ross”
Długo mnie nie było w życiu Laury. Dziś wróciłem do LA. Byłem na badaniach u lekarza, kiedy zobaczyłem lekarzy, moją mamę i Lau rodzącą moje trojaczki.
- Panie Lynch, zapraszam. - zawołano mnie do gabinetu.
Pewnie tylko mi się zdawało, że one tu były.
Po badaniach poszedłem do recepcji. Zarejestrowałem się na kolejną wizytę i z ciekawości spytałem o Laurę.
- Pani Marano leży na sali 208 w sali dla matek. Gratuluje panu. - zdziwiło mnie skąd ona wie, że to moje dziecko.
Szybko ruszyłem do sali 208. Pogłaskałem wszystkie moje dzieci po główkach. Usiadłem koło Laury. Złapałem ją za rękę. Po chwili otworzyła oczy.

„Laura”
Otworzyłam oczy. Zobaczyłam Rossa. To on nie dał mi odespać po porodzie. Zaraz, zaraz... Co!? Ross!?
- Kochanie... - szepnęłam. Ross przerwał mi krótkim pocałunkiem.
- I wanna be your everything... - zaśpiewał mi i znów pocałował.
Wzruszyłam się.
- Dobrze, że jesteś przy mnie Rossy. - uśmiechnęłam się.
- Mam coś dla Ciebie. - wyjął pierścionek zaręczynowy. - Wyjdziesz za mnie?
- Oczywiście, że tak Rossy. - dałam nałożyć Rossowi pierścionek na palec, po czym przytuliliśmy się. Ross złożył czuły pocałunek na moich ustach.
- Kocham Cię... - wyszeptał mi do ucha.
Teraz wszystko powinno się ułożyć...

„Ross”
Posiedziałem u Laury do wieczora. Wróciłem do domu akurat na kolację. Wszedłem do kuchni.
- Jestem! – krzyknąłem jak to miałem w zwyczaju.
- Rossy! – Delly rzuciła mi się na szyję. – To naprawdę Ty! – cieszyła się jak dziecko. – Gdzieś Ty był tyle czasu? Myśleliśmy, że Ty nie żyjesz, a tu taka niespodzianka.
- Opowiem przy kolacji by wszyscy słyszeli. To długa historia, więc nie mam zamiaru opowiadać jej kilkanaście razy pod rząd. Z czasem robi się to nudne. – oznajmiłem z uśmiechem.


--------------------------
Hejka.
To już ostatni rozdział.
Jak widzicie wszystko się ułożyło...
Epilog pojawi się 19.04.
Pozdrawiam i do napisania <3

środa, 15 kwietnia 2015

30. „Pogrzeby”

Laura”
Dziś jest pogrzeb ojca. W życiu nie spodziewałabym się, że mój ojciec popełni samobójstwo, a jego pogrzeb załatwi sąsiad. Tak samo nie pomyślałabym, że wuj Rossa zrobi tak desperacką scenę pod sądem. Ale tak już jest. Całe życie jest jedną wielką niespodzianką… Niewiadomą…
- Laura gotowa? – spytała Ryd, która przerwała moje przemyślenia.
- Tak.
- Chodź. – wzięła mnie pod rękę i zeszła ze mną na dół. – Jesteśmy gotowe. – oznajmiła.
Po chwili wszyscy jechaliśmy na pogrzeb. Ja, Delly, Rik, Rocky, Ell, Ryland, Van, mama Ellen oraz Stormie i Mark, których traktowałam jak rodzinę
Po 15 minutach byliśmy już na miejscu. Ryd pomogła mi wysiąść z samochodu. W końcu to już 6 miesiąc. Rety jak dużo czasu minęło od śmierci Rossa. Na samą myśl o nim w oczach zebrały mi się łzy. „Musisz być silna Lau…” powtarzałam dobie w myślach.
Ksiądz odmówił modlitwy, organista zagrał jakąś smętną piosenkę pogrzebową po czym wszyscy obecni na pogrzebie ruszyli procesją na miejsce pochówku. Tam ksiądz pomodlił się jeszcze raz. Panowie z „Zieleni Miejskiej” spuścili trumny w dół i zasypali piachem. Następnie zrobili miejsce byśmy mogli złożyć na grobach wiązanki.
Po całej uroczystości pogrzebowej pojechaliśmy na stypę. Posiedzieliśmy z dwie godziny wspominając Damiano i Shora. Następnie każdy wrócił do siebie. Byłam tak zmęczona, że zdjęłam tylko buty i położyłam się spać w czarnej sukience z pogrzebu. Przytuliłam się do poduszki ze zdjęciem ~ moim i Rossa. Nigdy go nie zapomnę. Po moich policzkach spłynęły pojedyncze łzy.

Obudziłam się wczesnym rankiem. Wstałam się trochę ogarnąć. Wyjęłam z szafy czarny t-shirt, czarne spodnie. Zabrałam ubrania i ruszyłam do łazienki. Gdy spojrzałam w Kustro przestraszyłam się samej siebie. Cały makijaż miałam rozmazany, włosy w nieładzie… Wyglądałam jak upiór. Szybko zmyłam make-up. Następnie wzięłam relaksującą kąpiel. Ubrałam się  w wcześniej przygotowane ciuchy. Włosy związałam w wysokiego kucyka, czyli tak jak najbardziej lubię. Oczy przeciągnęłam delikatnie tuszem, a usta wiśniowym błyszczykiem. Tym, który Ross lubił najbardziej. Zawsze, gdy tylko się nim pomalowałam Ross nie odstępował mnie na krok i cały czas całował.
Zeszłam do kuchni na śniadanie, gdzie ciepło przywitała mnie Stormie. Podała mi tosty z dżemem.
- Idę do sklepu kochaniutka. Gdyby te głodomory wstały przekaż im, że sami muszą sobie zrobić śniadanie. – oznajmiła i ucałowała mnie w głowę.


----------------------
Witam Was w przedostatnim rozdziale.
Nie wiem co tu wiele pisać... Chyba tylko tyle, że next ~ 17.04.
Pozdrawiam i do napisania <3

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

29. „Rozprawa”

„Vanessa”
Z samego rana, tuż przed rozprawą Laury postanowiłam odwiedzić tatę. Chciałam jakiejś porady od niego. Weszłam do domu. Wszędzie panował bałagan. Przeszłam do salonu. Tam na podłodze zauważyłam ciało ojca i pistolet.
- Nie! To nie może być prawda! On nie mógł popełnić samobójstwa! – krzyczałam jak opętana, aż do domu wszedł sąsiad.
- Co panienka tak krzyczy? – spytał troskliwie.
- Mój ojciec się zabił… - pokazałam ręką na zwłoki.
- Może ja się zajmę pogrzebem? - zaproponował. – Widzę, że Ty nie jesteś w stanie. Najpierw twoja siostra zabija Rossa i grozi jej więzienie, a teraz twój ojciec popełnia samobójstwo… - pokręcił głową. – Jeśli można spytać… Czy w twojej rodzinie jest ktoś normalny? – spytał wprost. Zabolało mnie to.
- Tak. Matka. Ja zrobiłam z siebie prostytutkę, a Laura morderczynię. Ojciec pijak i hazardzista. Po za tym miał jakieś nielegalne interesy z wujem Rossa…
- Słyszałem coś o tym. Podobno jak zamknęli Shora, twój ojciec rzucił wszystko i zamknął się w sobie. Co ciekawe… - zaczął opowiadać. Czy ten dziadek nie ma nic ciekawszego do roboty niż interesowanie się MOJĄ rodziną? – Shor nie wydał go policji mimo iż się pokłócili.
- Naprawdę ciekawe. Ale czy może mi Pan pomóc z ciałem ojca!? – nie wytrzymałam już. Za wiele tego jak na jeden dzień.

Sąsiad zajął się  pogrzebem, a ja ogarnęłam się trochę i przyjechałam na rozprawę siostry.
- Lauruś… Moja kochana siostrzyczka… - rozklejałam się na sam widok ciężarnej Laury zakutej w kajdanki i chamsko ciągniętej na salę rozpraw.

„Laura”
Po rozprawie wszyscy opuścili sąd. Uniewinnili mnie tylko dlatego, że ciąża jest zaawansowana.
Staliśmy tak na placu i rozmawialiśmy. Jakimś cudem pogodziłam się z rodziną Lynchów. Postanowili mnie przygarnąć.
- Delly! – krzyknął Shor. Skąd on się tu wziął? Przecież zabrali go w psychiatryka i tam zamknęli.
- Kryj mnie… - szepnęła Ryd i schowała się za mnie.
- Delly nie uciekaj przed wujem… - Shorowi widocznie zachciało się gry w podchody.
- Zostaw mnie! – krzyknęła Rydel i zaczęła uciekać przed wujem. Wybiegła na ulicę, a wuj za nią.
- Rydel uważaj! – krzyknął Ell. Delly w ostatniej chwili uciekła tuż przed maską samochodu. Shor nie zdążył.
Po chwili wszyscy zbiegli się nad ciałem Shora, który leżał martwy w kałuży krwi. Nie mogłam znieść tego widoku… Widoku krwi… W takim wypadku Rydel postanowiła odwieźć mnie do domu.


------------------------------
Hejka.
Jak widzicie Laura uwolniona, a Damiano i Shor nie żyją...
Teraz już wszytko powoli się ułoży, gdyż do Epilogu tylko 2 rozdziały.
Pozdrawiam i do napisania <3

sobota, 11 kwietnia 2015

28. „Retrospekcja o Shorze”

„Damiano”
Przeklęty Shor, przeklęte interesy. Po co ten idiota więził Rydel!? Przez to złapała go policja. Jak siedział w areszcie to nie odzywał się do nikogo, był spokojny jak nigdy. Ale gdy tylko przyszedł dzień rozprawy zaczął wariować. Rzucił się na mnie, gdy próbowałem z nim porozmawiać… Rzucił się na policjanta, który miał go zabrać do sądu… Gdy zapadł wyrok rzucił się na podłogę, wykrzykiwał różne bzdury… Nikt nie mógł sobie z nim poradzić. W końcu ściągnięto jakiegoś lekarza, który dał mu leki na uspokojenie. Przespał całą podróż do więzienia. Gdy obudził się ubrany w czarno-białe paski zezłościł się i to bardzo. Rzucał się na kolegów z celi. Odwaliło mu do reszty. Nie jadł, nie pił, nie spał tylko cały dzień gryzł kraty. Minęło sporo czasu nim podjęto decyzję co z nim zrobić i kolejne tyle nim załatwiono formalności. Albowiem oddali go do psychiatryka. Tam był pod opieką specjalistów, ale i tak dostawał w głowę. Pamiętam jak jednego razu poszedłem go odwiedzić. Wyzwał mnie od najgorszych i próbował udusić. Od tego dnia postanowiłem go nie odwiedzać.
Wszystkie te wydarzenia zmieniły moje życie. Interesy się posypały... Straciłem reputację… Rodzina się ode mnie oddaliła… Nawet mój pies mnie opuścił. Wyprowadził się razem z moją żoną i moimi córkami…
Ta cała sytuacja mnie wykańcza coraz bardziej. Moje jedyne zajęcie to chlanie piwa przed telewizorem. Mam tego wszystkiego dość!
Wstałem z kanapy i poszedłem do garażu. Znalazłem broń i strzeliłem sobie w łeb.


---------------------
Hejka.
Dziś w rozdziale pojawiły się osoby zaniedbane ostatnim czasem.
Pozdrawiam i zapraszam na rozdział 29 już 13 kwietnia <3

czwartek, 9 kwietnia 2015

27. „Ostatnie pożegnanie”

„Narrator”
Dla rodziny Lynch oraz Ratliffów zaczął się ciężki okres w ich życiu. Opuścił ich Ross.
Rydel z mamą i Ellem wybrała się na komisariat. Albowiem na dzień po wypadku dostali wyniki sekcji zwłok. Wszystko wskazywało na to, że Laura jest wszystkiemu winna, a Rydel znała wersję wydarzeń z opowiadań Lau.
Policjanci przesłuchiwali Rydel kilka godzin. Gdy wyszła postanowiła iść do domu. Nie była w stanie iść oglądać trumien dla jej młodszego braciszka, dlatego wysłała swojego męża ze Stormie.

Gdy Stormie wybierała z Ellingtonem trumnę dla Rossa, Laura była przesłuchiwana. Policjanci aresztowali ją, ale obiecali, że zawiozą na pogrzeb skoro tak bardzo nalega.

Kilka dni później odbył się pogrzeb Rossa. Ci co widzieli go w dniu śmierci lub w kolejne dni stwierdzili, że wygląda okropnie. W takim wypadku podjęto decyzję, by trumna była zamknięta.

Ksiądz odmówił z najbliższymi, którzy byli na pogrzebie różaniec, a następnie pan organista puścił piosenkę R5 „Smile”. Niektórzy się oburzyli, ale taka była decyzja Rydel. Twierdziła uparcie, że Ross chciałby zobaczyć ich uśmiech, że chciał aby cieszyli się razem z nim, że może iść do nieba.

Zakopano trumnę Rossa. Ludzie składali kwiaty na jego grobie. Nawet Laura.
- Najpierw zabiłaś mojego synka, a teraz masz czelność się tu zjawić!? – krzyknęła oburzona Stormie, która zauważyła dziewczynę.
- Mam prawo tu być. W końcu niebawem urodzę dzieci Rossa… - odpowiedziała jej Marano. Jeszcze wtedy nie wiedziała, że te słowa zmienią wszystko.'


------------------------
Witam Was z tym oto pogrzebowym rozdziałem.
Do końca zostały tylko... 4 rozdziały i Epilog.
Pozdrawiam i do napisania <3

wtorek, 7 kwietnia 2015

26. „W obliczu śmierci” cz.2

„Narrator”
Dopiero wtedy dotarło do Laury co zrobiła.
Ross spadł na ziemię z wielkim hukiem. W tym momencie brunetka wbiegła na salę.
- Rik chodź szybko! – krzyknęła i pociągnęła go na balkon. Po drodze złapała jeszcze Rockyego i Rylanda.
- Laura spokojnie. Co się stało? – spytał czule najstarszy z Lynchów.
- Ross… On… Wypadł… Spadł… Z balkonu… - gubiła się w słowach.
- Że co!? – spytali chłopacy jednocześnie, a Laura pokazała im zakrwawione ciało Rossa leżące na środku ulicy.
- Delly, jak dobrze, że Cię widzę. Zajmij się Lau. – Rik wepchnął Marano w objęcia Ryd i zbiegł z braćmi na  dół.
- Ross, brat słyszysz nas? – spytał Ryland.
- On nie oddycha. – wtrącił Rocky.
- Jego serce nie pracuje. – dodał Riker.
- Ale z Was medycy… Dzwonię po pogotowie! – krzyknął najmłodszy. Wyciągnął komórkę z kieszeni i wykręcił numer na pogotowie. Podał najistotniejsze rzeczy. - Zaraz przyjadą. – oznajmił.

W tym samym czasie Laura siedziała z Ryd i cała się trzęsąc opowiedziała jej co się wydarzyło, a następnie powiadomiły Stormie i Marka.

Po 15 minutach przyjechało pogotowie.
- Proszę się odsunąć. – nakazał jeden z lekarzy.
- Nie oddycha! Brak tętna! – przekrzykiwali się jeden przez drugiego.
Stormie, która o wszystkim dowiedziała się przed chwilą stała razem z Rydel i Laurą. Wszystkie trzy płakały.
- Mój mały synek… - szlochała matka Rossa.
- Cichutko kochanie… - Mark uspokajał żonę.
- Mój malutki braciszek… - Rydel nie żałowała łez tak samo jak Ell.
Tylko Laura stała w ciszy. Nic nie mówiąc patrzała jak zamykają ciało Rossa w czarnym worku i zabierają z ulicy.


------------------------
Witam Was serdecznie w drugiej części tego tragicznego rozdziału.
Mam nadzieję, że niespodzianka w postaci prologu na moim nowym blogu spodobała się.
Jeśli jeszcze go nie przeczytaliście to zapraszam: http://youlovewhoyoulove.blogspot.com :)
Pozdrawiam i do napisania <3

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

25. „W obliczu śmierci” cz.1

„Narrator”
Laura rzucała się na Rossa i wypominała mu wszystko. To ile razy ją rzucił, ile razy zranił, ile razy obraził… To, że dla niego uczyła się jeździć na rowerze, to ile razy się kochali… Za to on stał cicho. Pozwalał jej na wszystko. Na bicie, gryzienie, plucie… I ani razu jej nie oddał. Za bardzo ją kochał by to zrobić.
- Nie chcę Cię więcej widzieć! Zostaw mnie w spokoju! – krzyczała i krzyczała.
Chwyciła go za szyję i zaczęła dusić jak gęś. Później gdy widziała, że jeszcze za mało cierpi i nic go nie rusza, wbiła mu paznokcie w szyję. Wbiła je tak głęboko, że po chwili z ran, które przez to powstały zaczęły krwawić. Ross zaczął tracić przytomność. Oparł się o barierkę, ale gdy stracił przytomność poleciał do tyłu i wyleciał przez barierki.
- Ross nie! – krzyknęła Laura.


--------------------
Hejka.
Mam nadzieję, że dzisiejszy krótki i tragiczny rozdział nie popsuł Wam świątecznego nastroju.
Pozdrawiam i do napisania <3

piątek, 3 kwietnia 2015

24. „Oblicza miłości” cz.4

„Narrator”
Tuż przed tortem Ross postanowił wyjść zapalić na balkon. Stał, opierał się o barierkę i palił kiedy podeszła do niego Laura i zabrała mu papierosa.
- Ross proszę nie pal.
- Dlaczego mam nie palić?
- Bo ja tu jestem? – spytała retorycznie.
- I co z tego?
- Co z tego? Ja tu jestem, pod sercem noszę twoje dzieci, a Ty palisz przy nas i możesz nam zaszkodzić.
Ross tylko prychnął i obrócił się twarzą do niej.
- Przestaniesz palić? – spytała.
- Nie.
- To w domu, przy dzieciach będziesz palił, tak? Ja na to nie pozwolę.
- Co Ci do tego? Kto Ci naopowiadał głupot, że stworzymy szczęśliwą rodzinę?
- Sam tak mówiłeś. – przypomniała mu. – Chciałeś być ze mną, stworzyć rodzinę… Serio tego nie pamiętasz?
- Pamiętam, ale to było dawno. Byłem młody i głupi.
- Teraz też jesteś! – podniosła ton. – Ja nie będę tego wszystkiego dłużej tolerować! To koniec! Nie odzywaj się do mnie! – wykrzyczała mu prosto w twarz i poszła na salę. Usiadła na swoim miejscu i nie zwracając uwagi na to, że wszyscy ludzie się na nią patrzą rozpłakała się.

„Ellington”
Laura siedziała i płakała, a ja i moja Dellunia próbowaliśmy ją uspokoić.
- Chodź Delly. Dajmy się jej wypłakać. – chwyciłem żonę za rękę i zabrałem na środek parkietu. Po chwili na salę wjechał tort. Pokroiliśmy go razem. Pierwszy kawałek jak tradycja mówi, musi zjeść młoda para. Tak więc ja karmiłem tortem Delly, a ona mnie. Następnie rozdaliśmy go gościom. Ross podszedł do nas i zabrał kawałek dla siebie i dla Laury. Widziałem tylko jak jej go zaniósł.


„Laura”
Ross przyniósł tort. Podał mi kawałek na talerzyku po czym przysiadł się. W sumie to było jego miejsce.
- Nie złość się na mnie… - pogłaskał mnie po twarzy.
- A właśnie, że będę. Nie zasłużyłeś na mnie, na nasze dzieci i na miłość. – odpowiedziałam mu i wyszłam z kawałkiem tortu na balkon. Usiadłam sama przy stoliku. Ross wyszedł tam za mną. Miał ze sobą gitarę. Ciekawe skąd ją wziął. Zaczął powoli szarpać struny, a po chwili także śpiewać.
Gdy skończył chciał mnie pocałować, ale uderzyłam go z liścia w twarz.
- Czy Ty myślałeś, że Ci wybaczę jak zaśpiewasz mi „Hurricanes And Planes” Matthew Komy? – spytałam wściekła.
- Jak chcesz mogę zaśpiewać jeszcze „Clarity”.
- To śpiewaj! I tak Ci nie wybaczę! – krzyknęłam.
- To okay.
Zaczął śpiewać. Doszedł do refrenu kiedy nie wytrzymałam. Rzuciłam się na niego z pięściami.
- Dość! – krzyknęłam. Przestraszony Ross odłożył gitarę na bok.


----------------------------
Witam Was serdecznie tuż przed świętami.
Szykujecie już koszyczek na jutro?
Zapraszam serdecznie w niedzielę na prolog na moim nowym blogu (http://youlovewhoyoulove.blogspot.com) :)
Piosenki, które pojawiły się dziś w rozdziale to jedne z moich ulubionych tego wykonawcy.
Możecie ich posłuchać pod tymi linkami.
Pozdrawiam i do napisania <3

środa, 1 kwietnia 2015

23. „Oblicza miłości” cz.3

„Ross”
Wesele trwało dalej. Wszyscy albo tańczyli albo chlali wódę przy stole. Czyli typowe wesele. Ryd dowiedziała się o całej akcji na balkonie. Zauważyłem, że długo gadała najpierw z Lau, a potem z Ellem. Pewnie chce nas pogodzić.
- Rossy chodź na parkiet. – Delly stanęła nade mną i poprosiła.
- Nie… - mruknąłem.
- Nie zatańczysz z własną siostrą na jej weselu? – spytała i zrobiła smutną minę. Żal mi jej. Ma rację. To jej wesele i nie mogę siedzieć przy stole. Po za tym nie chcę sprawić jej przykrości w dniu jej ślubu.
- Zgoda. – odparłem i wstałem od stołu. Wyszedłem z Rydel na parkiet. Tańczyliśmy szybki kawałek, najprawdopodobniej Disco Polo. Następnie puścili nasz utwór ~ „Let's Not Be Alone Tonight”. W tym momencie Ell tańczący z Laurą zjawił się obok nas.
- Odbijany! – krzyknął i porwał Ryd w obroty. Nim się zorientowałem kołysałem się z Laurą w moich ramionach w rytm „Let's Not Be Alone Tonight”.
- Przepraszam za moje zachowanie… - szepnąłem jej do ucha i obróciłem ją twarzą do mnie. Spojrzała mi głęboko w oczy po czym złożyła na moich ustach krótki, ale namiętny pocałunek. Wszystko dokoła zniknęło. Liczyła się tylko ona.
- Widzisz Ell, miałam dobry pomysł. – usłyszałem szept Ryd, który przywrócił mnie na ziemię. Spojrzałem na Laurę.
- Wybaczysz mi? – spytałem.
- Tak. – znów mnie pocałowała.
- A kochasz mnie? Zrozumiem jeśli powiesz nie… – chciałem powiedzieć coś jeszcze, ale Lau przerwała mi pocałunkiem.
- Tak. – odpowiedziała i znów kiss.

- Awww… - usłyszałem za pleców. Wszyscy goście patrzeli się na nas. No tak. Staliśmy na samym środku parkietu i się całowaliśmy.


-----------------------
Witam Was serdecznie.
Jeśli ktoś z Was myśli, że Ross i Laura wrócili do siebie na dobre to jest ta osoba w błędzie.
Zapraszam na kolejne rozdziały, w których będzie się sporo działo.
Pozdrawiam i do napisania <3

poniedziałek, 30 marca 2015

22. „Oblicza miłości” cz.2

„Riker”
Wszyscy przyjechali na salę weselną. Znajdowała się ona na drugim piętrze, zaraz nad monopolowym. Jak się wódka skończy to przynamniej jest blisko do sklepu.
Ryd i Ell rzucali kieliszkami… I to akurat prosto we mnie! Co takiego im zrobiłem!?
Gdy para młoda posprzątała szkła, goście zajęli miejsca. Usiadłem koło… Vanessy! Rety… Jak ja dawno jej nie widziałem…
- Hej Van. – przytuliłem ją. Obróciła się w moją stronę zdziwiona.
- Rikuch! – rzuciła się mi na szyję. – Tęskniłam za Tobą kochanie. – szepnęła mi do ucha i pocałowała w nie.
- Ja też Cię kocham. – pocałowałem ją namiętnie w usta. – A tak właściwie… Co tu robisz? Przecież kupił Cię bogaty arab… Myślałem, że już nie wrócisz.
- Wiesz to długa historia. Na początku udawałam rzeźbę, ale pewnego dnia się zdemaskowałam. Arab właśnie sprzątał kurz i przejechał mi włochatą szczotką pod nosem. A że jestem wrażliwa to kichnęłam. I wtedy się wszystko wydało. Postanowił, że będę jego czternastą żoną. Tak więc zaczęły się przygotowania. W dzień ślubu okłamałam sługę, któremu powiedziałam, że idę na spacer. Tak naprawdę to przeskoczyłam przez płot i biegłam przed siebie. Później jechałam karawaną, a jeszcze później sama na wielbłądzie przez pustynię. W jakimś większym mieście znalazłam stację kolejową i jechałam pociągiem przez kolejne dwa dni. Następnie złapałam jakiegoś busa i tak dojechałam do Frankfurtu. Podróż trwała naprawdę długo, ale gdy już byłam w tym Frankfurcie to przesiadłam się na samolot. Gdy wylądowałam w LA było już po 15, tak więc ruszyłam prosto do kościoła, O ślubie Rydellington wiedziałam z mediów, rozmów przechodniów… I w taki oto sposób znalazłam się tutaj. – zakończyła swoją jakże fascynującą opowieść.
- Wow. – Tylko tyle dałem radę powiedzieć.
- A co się u Ciebie działo w tym czasie?
- Nagraliśmy film, poszukiwaliśmy Delly, którą więził Shor…
- Co!? Ryd była więziona!?
- Właśnie tak. Ale to jeszcze nie wszystko. Laura pojechała do Afryki i była umierająca, a Ross pojechał później do niej i się nią opiekował. Wszystko było ładnie pięknie, ale ostatnio coś się między nimi popsuło. Jak kiedyś potrafili całe dnie spędzić w łóżku i się seksić tak teraz wcale tego nie robią. Śpią osobno, rzadko gdzieś razem wychodzą, mało ze sobą rozmawiają… Próbowałem wiele rzeczy, ale z dnia na dzień jest między nimi coraz gorzej.
- To nieciekawie… Pogadam z Laurą i potem razem coś wymyślimy. – cmoknęła mnie w policzek i poszła wyciągnąć Lau na balkon.

„Vanessa”
Wyciągnęłam siostrę na balkon.
- Co się dzieje Lau?
- Ale o co Ci chodzi?
- O Ciebie i Rossa… Wiem od Rika, że coś się między wami psuje…
- Najpierw Ross zaczął mnie olewać. Później odtrącać, aż w końcu powiedział, że to koniec i, że to co między nami było dla niego nic nie znaczyło i nie znaczy.
- I co teraz?
- Nic. Utrzymujemy koleżeńskie stosunki, ale i tak jest mi ciężko. Zranił mnie, ale i tak go kocham. Po za tym noszę pod sercem jego trojaczki.
- On o tym nie wie, prawda?
- Nie wie i się nie dowie. Skoro mnie nie chce to  pewnie ich też nie będzie chciał.
- Masz rację.
W tym momencie na balkon wyszedł Ross.
- Ja już wrócę do Rika. – oznajmiłam i poszłam na salę.

„Laura”
Ross wyszedł na balkon, oparł się o barierkę i wyciągnął z marynarki paczkę papierosów. Wyjął jednego i zapalił.
- Ross co Ty odwalasz? – spytałam się go, ale nie otrzymałam odpowiedzi. – Od kiedy palisz? – znów zero odpowiedzi. – Ross ja mówię do Ciebie. – mówiłam do niego, ale nie reagował. Dopiero jak zabrałam mu papierosa ocknął się i spojrzał na mnie.
- Oddaj! – krzyknął.
- Spokojnie Ross, spokojnie. – zgasiłam papierosa.
- Coś Ty zrobiła!?
- Ross nie krzycz na mnie. Robię to dla Twojego dobra. Wiesz, że Cię kocham.
- Wiem, ale ja Ciebie nie kocham i zrozum to w końcu.
- A wiesz, że będziemy mieli dzieci? – spytałam.
- Teraz już tak!
- Spokojnie Ross. – starałam się go uspokoić. Przytuliłam go od tyłu. – Będziesz kochał nasze dzieci?
- Nie! I weź mnie nie dotykaj! – krzyknął, odtrącił mnie i wrócił na salę.
- Świetnie. – mruknęłam sama do siebie. „Jak ja mogłam kiedyś z nim być? Jak?” Pytałam się w myślach. „Nigdy więcej chłopaków typu Ross.”.


-----------------------------
Hejka.
Jak widzicie wesele Rydellington trwa, a Raura się kłóci...
Czy ktoś z Was spodziewał się, że Ross będzie palił?
Przyznam szczerze, że ten pomysł przyszedł mi do głowy po zobaczeniu w Internecie taj przeróbki:



Pozdrawiam i do napisania <3



sobota, 28 marca 2015

21. „Oblicza miłości” cz.1

„Rydel”
Obudziłam się wczesnym rankiem. Spojrzałam w kalendarz. W serduszku była zaznaczona dzisiejsza data. No tak! Zapomniałam! Dziś jest mój ślub z Ellem. Co prawda mam wątpliwości czy na pewno chcę za niego wyjść, ale to przecież normalne u każdej panny młodej.
Wstałam z łóżka, ubrałam swoje kapcie w Hello Kitty i zeszłam na dół. W kuchni siedziały już Lau, Sav i Alex. Laura miała na włosach papiloty, a Alex walczyła z prostownicą.
- To paskudne urządzenie nie chce opiekać tostów! – krzyknęła zirytowana Sav ~ jedyna dziewczyna w tym domu, która nie szykowała się tylko walczyła ze sprzętem.
- Bo to jest radio. – oznajmiłam i przysiadłam się do Laury. – Co na śniadanko? – spytałam.
- Miały być tosty, ale jak widać radio nie chcę ich opiec… - zaśmiała się Lau.
- Ta prostownica jest do niczego! – Alex też miała drobne problemy.
- A może tak podłączysz ją do prądu? – spytałam retorycznie.
Alex rozejrzała się po kuchni po czym dokładnie obejrzała prostownicę.
- Masz rację Delly. – odrzekła po chwili. – Jestem dziś taka nieogarnięta i stresuję się ślubem… A to dlatego, że to Ty, moja najlepsza przyjaciółka go bierzesz. – rozgadała się.
- Kolejne urządzenie do niczego! – Sav próbowała opiec tosty w sokowirówce.
- To nie pomoże Ci opiec tostów. To sokowirówka.
- A rzeczywiście. Jaka ja głupia. – zaśmiała się cicho i wsadziła tosty do zmywarki. – To na pewno je opiecze. – oznajmiła z dumą.
- To zmywarka. – powiedziała Laura. – Wiecie co? Może ja zrobię śniadanie? – spytała i nie czekając na naszą odpowiedź,  zabrała się za robienie jedzenia.

„Ross”
Od samego rana siedzę z braćmi w domu Ellingtona. Nasz perkusista cały czas kręci się w tą i z powrotem, gada bzdury… On naprawdę się stresuje. W sumie mu się nie dziwie. Kto się nie stresuje ślubem Rydel. Ona jest nieprzewidywalna. Potrafi zmienić decyzję w ciągu sekundy.
- Spokojnie, wszystko będzie okay. – Rik poklepał Ella po ramieniu.
- Smacznego. – Rocky podał mu kanapki i herbatę.
- Dzięki, że przy mnie jesteście. – Ratliff podziękował nam bez powodu.
- Nie dziękuj. Czego to nie zrobi się dla kumpla. – oznajmiłem.
- I dla kasy. – rzucił Ryland, a Rik szturchnął go w bok. Najmłodszy z nas zrobił niewinny uśmieszek.
- A Wy się jeszcze nie szykujecie? – spytał tata Mark. – Cheryl i George czekają  na Ciebie Ell z garniturem.
- Jest jeszcze dużo czasu. Jest dopiero 8, a ślub jest dopiero o 16. – Ellington był bardziej opanowany niż my wszyscy.
- Zobaczysz jak szybko ten czas zleci. Chłopaki szykować się! – tata Mark jak zwykle wie lepiej.

„Laura”
Po śniadaniu zaczęłyśmy się powoli szykować. Delly uczesała dziewczyny w warkocze. Ja uczesałam się sama. Związałam włosy w wysokiego kucyka, w którym moje loczki wyglądały uroczo. Później Rydel musiała umalować dziewczyny. Ja zrobiłam sobie makijaż i przyniosłam Ryd suknię oraz welon. Uczesałam jej koka i zrobiłam lekki ślubny make-up. Gdy wszystkie miałyśmy zrobiony make-up, manicure i pedicure oraz fryzury był czas aby się przebrać. Najpierw przebrałam się ja i dziewczyny. Alex ubrała piękną zieloną sukienkę, a Sav czerwoną. Później razem ze Stormie, ubraną w jasno turkusową sukienkę, pomogłyśmy Rydel z jej suknią. Miała ona dużo tiuli., więc Rydel wyglądała jak beza, ale pasowało to do niej. Podkreślało to słodkość Delly.
O 14 musiałam jechać do kwiaciarni. Podjechałam tam z Rossem i odebrałam bukiet ślubny dla Delly oraz kwiaty od nas. Gdy wróciliśmy pod dom, zapakowaliśmy do bagażnika taksówki prezenty.

„Narrator”
Około 15 było błogosławieństwo pary młodej przez rodziców, a o 15:30 nabożeństwo w kościele. O 16 rozpoczęła się ceremonia. Gdy Rydel i Ellington składali sobie przysięgę małżeńską to wszyscy płakali ze wzruszenia. Nawet ksiądz.
O 17 Rydellington wyszło z kościoła już jako małżeństwo. Wszyscy składali im życzenia. Ostatnia podeszła do nich wysoka, czarnowłosa dziewczyna.
- Vanessa! – ucieszyła się Delly. – Jak ja za Tobą tęskniłam!
- Wszyscy za Tobą tęsknili. – poprawił ją Ell. – Miło, że jesteś.


-------------------------
Hejka.
Jest to pierwsza z czterech części rozdziału.
W kolejnych częściach akcja będzie toczyć się na weselu Rydellington.
Pozdrawiam i do napisania <3