poniedziałek, 30 marca 2015

22. „Oblicza miłości” cz.2

„Riker”
Wszyscy przyjechali na salę weselną. Znajdowała się ona na drugim piętrze, zaraz nad monopolowym. Jak się wódka skończy to przynamniej jest blisko do sklepu.
Ryd i Ell rzucali kieliszkami… I to akurat prosto we mnie! Co takiego im zrobiłem!?
Gdy para młoda posprzątała szkła, goście zajęli miejsca. Usiadłem koło… Vanessy! Rety… Jak ja dawno jej nie widziałem…
- Hej Van. – przytuliłem ją. Obróciła się w moją stronę zdziwiona.
- Rikuch! – rzuciła się mi na szyję. – Tęskniłam za Tobą kochanie. – szepnęła mi do ucha i pocałowała w nie.
- Ja też Cię kocham. – pocałowałem ją namiętnie w usta. – A tak właściwie… Co tu robisz? Przecież kupił Cię bogaty arab… Myślałem, że już nie wrócisz.
- Wiesz to długa historia. Na początku udawałam rzeźbę, ale pewnego dnia się zdemaskowałam. Arab właśnie sprzątał kurz i przejechał mi włochatą szczotką pod nosem. A że jestem wrażliwa to kichnęłam. I wtedy się wszystko wydało. Postanowił, że będę jego czternastą żoną. Tak więc zaczęły się przygotowania. W dzień ślubu okłamałam sługę, któremu powiedziałam, że idę na spacer. Tak naprawdę to przeskoczyłam przez płot i biegłam przed siebie. Później jechałam karawaną, a jeszcze później sama na wielbłądzie przez pustynię. W jakimś większym mieście znalazłam stację kolejową i jechałam pociągiem przez kolejne dwa dni. Następnie złapałam jakiegoś busa i tak dojechałam do Frankfurtu. Podróż trwała naprawdę długo, ale gdy już byłam w tym Frankfurcie to przesiadłam się na samolot. Gdy wylądowałam w LA było już po 15, tak więc ruszyłam prosto do kościoła, O ślubie Rydellington wiedziałam z mediów, rozmów przechodniów… I w taki oto sposób znalazłam się tutaj. – zakończyła swoją jakże fascynującą opowieść.
- Wow. – Tylko tyle dałem radę powiedzieć.
- A co się u Ciebie działo w tym czasie?
- Nagraliśmy film, poszukiwaliśmy Delly, którą więził Shor…
- Co!? Ryd była więziona!?
- Właśnie tak. Ale to jeszcze nie wszystko. Laura pojechała do Afryki i była umierająca, a Ross pojechał później do niej i się nią opiekował. Wszystko było ładnie pięknie, ale ostatnio coś się między nimi popsuło. Jak kiedyś potrafili całe dnie spędzić w łóżku i się seksić tak teraz wcale tego nie robią. Śpią osobno, rzadko gdzieś razem wychodzą, mało ze sobą rozmawiają… Próbowałem wiele rzeczy, ale z dnia na dzień jest między nimi coraz gorzej.
- To nieciekawie… Pogadam z Laurą i potem razem coś wymyślimy. – cmoknęła mnie w policzek i poszła wyciągnąć Lau na balkon.

„Vanessa”
Wyciągnęłam siostrę na balkon.
- Co się dzieje Lau?
- Ale o co Ci chodzi?
- O Ciebie i Rossa… Wiem od Rika, że coś się między wami psuje…
- Najpierw Ross zaczął mnie olewać. Później odtrącać, aż w końcu powiedział, że to koniec i, że to co między nami było dla niego nic nie znaczyło i nie znaczy.
- I co teraz?
- Nic. Utrzymujemy koleżeńskie stosunki, ale i tak jest mi ciężko. Zranił mnie, ale i tak go kocham. Po za tym noszę pod sercem jego trojaczki.
- On o tym nie wie, prawda?
- Nie wie i się nie dowie. Skoro mnie nie chce to  pewnie ich też nie będzie chciał.
- Masz rację.
W tym momencie na balkon wyszedł Ross.
- Ja już wrócę do Rika. – oznajmiłam i poszłam na salę.

„Laura”
Ross wyszedł na balkon, oparł się o barierkę i wyciągnął z marynarki paczkę papierosów. Wyjął jednego i zapalił.
- Ross co Ty odwalasz? – spytałam się go, ale nie otrzymałam odpowiedzi. – Od kiedy palisz? – znów zero odpowiedzi. – Ross ja mówię do Ciebie. – mówiłam do niego, ale nie reagował. Dopiero jak zabrałam mu papierosa ocknął się i spojrzał na mnie.
- Oddaj! – krzyknął.
- Spokojnie Ross, spokojnie. – zgasiłam papierosa.
- Coś Ty zrobiła!?
- Ross nie krzycz na mnie. Robię to dla Twojego dobra. Wiesz, że Cię kocham.
- Wiem, ale ja Ciebie nie kocham i zrozum to w końcu.
- A wiesz, że będziemy mieli dzieci? – spytałam.
- Teraz już tak!
- Spokojnie Ross. – starałam się go uspokoić. Przytuliłam go od tyłu. – Będziesz kochał nasze dzieci?
- Nie! I weź mnie nie dotykaj! – krzyknął, odtrącił mnie i wrócił na salę.
- Świetnie. – mruknęłam sama do siebie. „Jak ja mogłam kiedyś z nim być? Jak?” Pytałam się w myślach. „Nigdy więcej chłopaków typu Ross.”.


-----------------------------
Hejka.
Jak widzicie wesele Rydellington trwa, a Raura się kłóci...
Czy ktoś z Was spodziewał się, że Ross będzie palił?
Przyznam szczerze, że ten pomysł przyszedł mi do głowy po zobaczeniu w Internecie taj przeróbki:



Pozdrawiam i do napisania <3



6 komentarzy:

  1. Długi rozdział, a najlepsze i tak są przemyślenia Rika: "Jak się wódka skończy to przynajmniej jest blisko do sklepu.' :)
    Trojaczki? - Wow. tylko tyle mogę powiedzieć. Sprzedaż hurtowa była :D
    Pozdrowionka i czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  2. Długi ^^
    I dobrze ^^
    Co Ross?
    Co?
    Głupek...
    Dzieci odtrącasz?!
    A początek słodki ;)
    Kocham <5

    OdpowiedzUsuń
  3. Suuuuuuuper rozdział!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię postaci które palą. Zresztą można to zauważyć - Diego palił, Ellie paliła, Lysander pali...
    Maminsynek jeden, buntownik j... jeden
    Czemu ty zawsze płodzisz dzieci w ilościach hurtowych? To mnie przeraża... Mnie przeraża jak to jest mieć jedno dziecko, statystyczną Martę dla przykłądu. A trzy statystyczne Marty... Samobójstwo na miejscu

    OdpowiedzUsuń
  5. No no! Zaskoczyłaś mnie! Po raz kolejny.! Ślub trwa...Laura ma trojaczki?! Co ty odwalasz'?! Dobra, to tylko Lynch, tego nie ogarniesz! Pozytywne emocje między mną, a tym rozdziałem przechodzą...chyba mój ulubiony, ale wszystko może się zmienić! :*;*:*;*;* do napisania:*:*:*:*:*:*:*

    OdpowiedzUsuń