poniedziałek, 30 marca 2015

22. „Oblicza miłości” cz.2

„Riker”
Wszyscy przyjechali na salę weselną. Znajdowała się ona na drugim piętrze, zaraz nad monopolowym. Jak się wódka skończy to przynamniej jest blisko do sklepu.
Ryd i Ell rzucali kieliszkami… I to akurat prosto we mnie! Co takiego im zrobiłem!?
Gdy para młoda posprzątała szkła, goście zajęli miejsca. Usiadłem koło… Vanessy! Rety… Jak ja dawno jej nie widziałem…
- Hej Van. – przytuliłem ją. Obróciła się w moją stronę zdziwiona.
- Rikuch! – rzuciła się mi na szyję. – Tęskniłam za Tobą kochanie. – szepnęła mi do ucha i pocałowała w nie.
- Ja też Cię kocham. – pocałowałem ją namiętnie w usta. – A tak właściwie… Co tu robisz? Przecież kupił Cię bogaty arab… Myślałem, że już nie wrócisz.
- Wiesz to długa historia. Na początku udawałam rzeźbę, ale pewnego dnia się zdemaskowałam. Arab właśnie sprzątał kurz i przejechał mi włochatą szczotką pod nosem. A że jestem wrażliwa to kichnęłam. I wtedy się wszystko wydało. Postanowił, że będę jego czternastą żoną. Tak więc zaczęły się przygotowania. W dzień ślubu okłamałam sługę, któremu powiedziałam, że idę na spacer. Tak naprawdę to przeskoczyłam przez płot i biegłam przed siebie. Później jechałam karawaną, a jeszcze później sama na wielbłądzie przez pustynię. W jakimś większym mieście znalazłam stację kolejową i jechałam pociągiem przez kolejne dwa dni. Następnie złapałam jakiegoś busa i tak dojechałam do Frankfurtu. Podróż trwała naprawdę długo, ale gdy już byłam w tym Frankfurcie to przesiadłam się na samolot. Gdy wylądowałam w LA było już po 15, tak więc ruszyłam prosto do kościoła, O ślubie Rydellington wiedziałam z mediów, rozmów przechodniów… I w taki oto sposób znalazłam się tutaj. – zakończyła swoją jakże fascynującą opowieść.
- Wow. – Tylko tyle dałem radę powiedzieć.
- A co się u Ciebie działo w tym czasie?
- Nagraliśmy film, poszukiwaliśmy Delly, którą więził Shor…
- Co!? Ryd była więziona!?
- Właśnie tak. Ale to jeszcze nie wszystko. Laura pojechała do Afryki i była umierająca, a Ross pojechał później do niej i się nią opiekował. Wszystko było ładnie pięknie, ale ostatnio coś się między nimi popsuło. Jak kiedyś potrafili całe dnie spędzić w łóżku i się seksić tak teraz wcale tego nie robią. Śpią osobno, rzadko gdzieś razem wychodzą, mało ze sobą rozmawiają… Próbowałem wiele rzeczy, ale z dnia na dzień jest między nimi coraz gorzej.
- To nieciekawie… Pogadam z Laurą i potem razem coś wymyślimy. – cmoknęła mnie w policzek i poszła wyciągnąć Lau na balkon.

„Vanessa”
Wyciągnęłam siostrę na balkon.
- Co się dzieje Lau?
- Ale o co Ci chodzi?
- O Ciebie i Rossa… Wiem od Rika, że coś się między wami psuje…
- Najpierw Ross zaczął mnie olewać. Później odtrącać, aż w końcu powiedział, że to koniec i, że to co między nami było dla niego nic nie znaczyło i nie znaczy.
- I co teraz?
- Nic. Utrzymujemy koleżeńskie stosunki, ale i tak jest mi ciężko. Zranił mnie, ale i tak go kocham. Po za tym noszę pod sercem jego trojaczki.
- On o tym nie wie, prawda?
- Nie wie i się nie dowie. Skoro mnie nie chce to  pewnie ich też nie będzie chciał.
- Masz rację.
W tym momencie na balkon wyszedł Ross.
- Ja już wrócę do Rika. – oznajmiłam i poszłam na salę.

„Laura”
Ross wyszedł na balkon, oparł się o barierkę i wyciągnął z marynarki paczkę papierosów. Wyjął jednego i zapalił.
- Ross co Ty odwalasz? – spytałam się go, ale nie otrzymałam odpowiedzi. – Od kiedy palisz? – znów zero odpowiedzi. – Ross ja mówię do Ciebie. – mówiłam do niego, ale nie reagował. Dopiero jak zabrałam mu papierosa ocknął się i spojrzał na mnie.
- Oddaj! – krzyknął.
- Spokojnie Ross, spokojnie. – zgasiłam papierosa.
- Coś Ty zrobiła!?
- Ross nie krzycz na mnie. Robię to dla Twojego dobra. Wiesz, że Cię kocham.
- Wiem, ale ja Ciebie nie kocham i zrozum to w końcu.
- A wiesz, że będziemy mieli dzieci? – spytałam.
- Teraz już tak!
- Spokojnie Ross. – starałam się go uspokoić. Przytuliłam go od tyłu. – Będziesz kochał nasze dzieci?
- Nie! I weź mnie nie dotykaj! – krzyknął, odtrącił mnie i wrócił na salę.
- Świetnie. – mruknęłam sama do siebie. „Jak ja mogłam kiedyś z nim być? Jak?” Pytałam się w myślach. „Nigdy więcej chłopaków typu Ross.”.


-----------------------------
Hejka.
Jak widzicie wesele Rydellington trwa, a Raura się kłóci...
Czy ktoś z Was spodziewał się, że Ross będzie palił?
Przyznam szczerze, że ten pomysł przyszedł mi do głowy po zobaczeniu w Internecie taj przeróbki:



Pozdrawiam i do napisania <3



sobota, 28 marca 2015

21. „Oblicza miłości” cz.1

„Rydel”
Obudziłam się wczesnym rankiem. Spojrzałam w kalendarz. W serduszku była zaznaczona dzisiejsza data. No tak! Zapomniałam! Dziś jest mój ślub z Ellem. Co prawda mam wątpliwości czy na pewno chcę za niego wyjść, ale to przecież normalne u każdej panny młodej.
Wstałam z łóżka, ubrałam swoje kapcie w Hello Kitty i zeszłam na dół. W kuchni siedziały już Lau, Sav i Alex. Laura miała na włosach papiloty, a Alex walczyła z prostownicą.
- To paskudne urządzenie nie chce opiekać tostów! – krzyknęła zirytowana Sav ~ jedyna dziewczyna w tym domu, która nie szykowała się tylko walczyła ze sprzętem.
- Bo to jest radio. – oznajmiłam i przysiadłam się do Laury. – Co na śniadanko? – spytałam.
- Miały być tosty, ale jak widać radio nie chcę ich opiec… - zaśmiała się Lau.
- Ta prostownica jest do niczego! – Alex też miała drobne problemy.
- A może tak podłączysz ją do prądu? – spytałam retorycznie.
Alex rozejrzała się po kuchni po czym dokładnie obejrzała prostownicę.
- Masz rację Delly. – odrzekła po chwili. – Jestem dziś taka nieogarnięta i stresuję się ślubem… A to dlatego, że to Ty, moja najlepsza przyjaciółka go bierzesz. – rozgadała się.
- Kolejne urządzenie do niczego! – Sav próbowała opiec tosty w sokowirówce.
- To nie pomoże Ci opiec tostów. To sokowirówka.
- A rzeczywiście. Jaka ja głupia. – zaśmiała się cicho i wsadziła tosty do zmywarki. – To na pewno je opiecze. – oznajmiła z dumą.
- To zmywarka. – powiedziała Laura. – Wiecie co? Może ja zrobię śniadanie? – spytała i nie czekając na naszą odpowiedź,  zabrała się za robienie jedzenia.

„Ross”
Od samego rana siedzę z braćmi w domu Ellingtona. Nasz perkusista cały czas kręci się w tą i z powrotem, gada bzdury… On naprawdę się stresuje. W sumie mu się nie dziwie. Kto się nie stresuje ślubem Rydel. Ona jest nieprzewidywalna. Potrafi zmienić decyzję w ciągu sekundy.
- Spokojnie, wszystko będzie okay. – Rik poklepał Ella po ramieniu.
- Smacznego. – Rocky podał mu kanapki i herbatę.
- Dzięki, że przy mnie jesteście. – Ratliff podziękował nam bez powodu.
- Nie dziękuj. Czego to nie zrobi się dla kumpla. – oznajmiłem.
- I dla kasy. – rzucił Ryland, a Rik szturchnął go w bok. Najmłodszy z nas zrobił niewinny uśmieszek.
- A Wy się jeszcze nie szykujecie? – spytał tata Mark. – Cheryl i George czekają  na Ciebie Ell z garniturem.
- Jest jeszcze dużo czasu. Jest dopiero 8, a ślub jest dopiero o 16. – Ellington był bardziej opanowany niż my wszyscy.
- Zobaczysz jak szybko ten czas zleci. Chłopaki szykować się! – tata Mark jak zwykle wie lepiej.

„Laura”
Po śniadaniu zaczęłyśmy się powoli szykować. Delly uczesała dziewczyny w warkocze. Ja uczesałam się sama. Związałam włosy w wysokiego kucyka, w którym moje loczki wyglądały uroczo. Później Rydel musiała umalować dziewczyny. Ja zrobiłam sobie makijaż i przyniosłam Ryd suknię oraz welon. Uczesałam jej koka i zrobiłam lekki ślubny make-up. Gdy wszystkie miałyśmy zrobiony make-up, manicure i pedicure oraz fryzury był czas aby się przebrać. Najpierw przebrałam się ja i dziewczyny. Alex ubrała piękną zieloną sukienkę, a Sav czerwoną. Później razem ze Stormie, ubraną w jasno turkusową sukienkę, pomogłyśmy Rydel z jej suknią. Miała ona dużo tiuli., więc Rydel wyglądała jak beza, ale pasowało to do niej. Podkreślało to słodkość Delly.
O 14 musiałam jechać do kwiaciarni. Podjechałam tam z Rossem i odebrałam bukiet ślubny dla Delly oraz kwiaty od nas. Gdy wróciliśmy pod dom, zapakowaliśmy do bagażnika taksówki prezenty.

„Narrator”
Około 15 było błogosławieństwo pary młodej przez rodziców, a o 15:30 nabożeństwo w kościele. O 16 rozpoczęła się ceremonia. Gdy Rydel i Ellington składali sobie przysięgę małżeńską to wszyscy płakali ze wzruszenia. Nawet ksiądz.
O 17 Rydellington wyszło z kościoła już jako małżeństwo. Wszyscy składali im życzenia. Ostatnia podeszła do nich wysoka, czarnowłosa dziewczyna.
- Vanessa! – ucieszyła się Delly. – Jak ja za Tobą tęskniłam!
- Wszyscy za Tobą tęsknili. – poprawił ją Ell. – Miło, że jesteś.


-------------------------
Hejka.
Jest to pierwsza z czterech części rozdziału.
W kolejnych częściach akcja będzie toczyć się na weselu Rydellington.
Pozdrawiam i do napisania <3

czwartek, 26 marca 2015

20. „Przygotowania”

„Rydel”
Od fatalnego dnia u wuja Shora minęło już dużo czasu. Ja i Ell zaczęliśmy się coraz lepiej dogadywać. Kupiliśmy dom, zaplanowaliśmy ślub… Wszystko się ułożyło.
Laura wyzdrowiała i wróciła z Rossem do LA. Przynajmniej mamy już z Ellem świadków do ślubu na miejscu.  Przygotowania ruszyły pełną parą. Ross i Ell wybrali się po garnitur dla Ella, a ja z Laurą na pierwszą przymiarkę sukni ślubnej.
Weszłyśmy do salonu. Krawcowa już na mnie czekała. Szybko ubrałam suknię. Pokazałam się Laurze.
- I jak? – spytałam.
- Ślicznie.
- Wszyscy tak mówią, a ja twierdzę, że ta suknia ma za mało tiuli i, że wygląda jak z lumpeksu! – krzyknęłam i schowałam się za zasłoną. Zdjęłam suknię i poszłam porozmawiać z krawcową.
- Co to ma być!? Suknia z lumpeksu!? – nakrzyczałam na nią.
- A  co sobie panienka myślała? Że za 1000$ kupi ładną suknię?
- Właśnie tak! Skoro tutaj jest taki syf to ja idę kupić sukienkę gdzie indziej! – oznajmiłam. – Laura idziemy! – zawołałam przyjaciółkę i opuściłyśmy ten salon.

„Laura”
- Gdzie teraz idziemy? – spytałam.
- Do kolejnego salonu ślubnego.
Tak więc poszłyśmy. Zwiedziłyśmy jeden salon, drugi, trzeci, czwarty… I nic. Żadna suknia nie była odpowiednia. W końcu w piątym znalazłyśmy idealną sukienkę. Białą, z dużą ilością tiuli… Taką jaką Delly chciała. Przymierzyła ją i od razu kupiła. Później wybierałyśmy coś dla mnie. W końcu zdecydowałam się  na żółtą sukienkę krótką z przodu, długą z tyłu. Później poszłyśmy do sklepu obuwniczego, a następnie po dodatki.
Do domu wróciłyśmy późnym wieczorem. Pani Stormie robiła kolację, chłopaki grali na Playstation… Wszystko było tak jak zwykle.

wtorek, 24 marca 2015

19. „Ucieczka Vanessy”

„Vanessa”
Nadszedł dzień mojego ślubu. Wszystko było gotowe. Na wieszaku wisiała biała sukienka, a pokój obok był cały załadowany prezentami. Powinnam skakać z radości, ale jest jeden problem ~  wcale nie kochałam mężczyzny, za którego miałam wyjść, nawet znałam go zbyt dobrze. Po za tym tęskniłam za moją rodzinką. Nie wyobrażam sobie życia bez nich. Muszę coś zrobić żeby uciec. Ostrożnie zeszłam po schodach. Nikt mnie nie widział. Wszyscy zajęci są przygotowaniami więc to chyba dobry moment. Chwyciłam za klamkę od wyjściowych drzwi.
- Dokąd się panienka udaje? - spytał służący, który pojawił się znikąd.
- Pospacerować. Świeże powietrze dobrze mi robi. - wymyśliłam.
- Proszę się nie oddalać. Niedługo ślub. - przypomniał.
- Tak. Tak. Pamiętam. - odpowiedziałam i jak najszybciej oddaliłam się od pałacu. Nawet wysoki płot nie był dla mnie przeszkodą. Zdjęłam buty i ostrożnie przeskoczyłam przez niego. Całe dzieciństwo spędziłam na wsi i doskonale pamiętałam jak to się robi. Potem pobiegłam przed siebie. Byleby być jak najdalej od tego miejsca.


--------------------------
Witam Was serdecznie.
Dzisiejszy, krótki rozdział napisała Rikeroholic.
Pozdrawiam i do napisania <3

niedziela, 22 marca 2015

18. „Wyznanie”

„Ross”
Rankiem wybrałem się do szpitala do Laury. Szybko odnalazłem jej lekarza. Dowiedziałem się co jej jest i ruszyłem do sali, w której leżała.
- Cześć kochanie… - szepnąłem i usiadłem przy łóżku. Złapałem Laurę za rękę.
- Rossy… - powiedziała ledwo słyszalnie. – Kocham Cie… - uścisnęła moją rękę.
- Jestem przy Tobie. Nie martw się. Wyzdrowiejesz i wrócimy do LA, gdzie się pobierzemy… - mówiłem spokojnie i głaskałem dłoń Lau. Na tym zajęciu zszedł mi cały dzień. Wieczorem przyszedł lekarz. Zbadał Laurę i dał jej lekarstwa.
- Powoli Pani stan się poprawia. – powiedział do Laury. – Jeśli Pan chce to niech Pan przy niej zostanie. Dobrze zrobi jej towarzystwo męża. – tym razem zwrócił się do mnie.
- Panie doktorze… - zaczęła Lau.
- My nie jesteśmy małżeństwem. – dokończyłem za nią.
- Praktycznie to ja i Ross jesteśmy tylko przyjaciółmi. Rozstaliśmy się przed moim przyjazdem tutaj. Przepraszam, że wprowadziłam Pana w błąd. – Laura wytłumaczyła wszystko lekarzowi.
- Nic się nie stało.
- A mogę przy niej zostać? – spytałem.
- Jak najbardziej. – lekarz wyszedł z sali.  Ja postanowiłem zostać przy mojej ukochanej.

„Vanessa”
Dni mijały, a moja bajka nie kończyła się. Czułam się magicznie w otoczeniu takiego  bogactwa. Niczym księżniczka z „Baśni tysiąca i jednej nocy”. Pewnego dnia mój przyszły małżonek wszedł do mojego pokoju. Ogólnie przy trzynastu żonach miał tyle zajęcia, że rzadko się widywaliśmy i nie zdążyliśmy nawet zbyt dobrze poznać.
- Gotowa? Ślub za trzy dni!
- Trzy dni? – powtórzyłam. Owszem jest mi tu dobrze, ale nie kocham go i zaczynam coraz bardziej tęsknić za rodziną. Jeśli za niego wyjdę nigdy więcej nie spotkam rodziców, Laury i przyjaciół, którzy zostali w LA. Zostanę uwięziona w tym pięknym pałacu na zawsze…


-----------------------
Hejka.
Dziś w rozdziale pojawiła się Vanessa. Fragment jej oczami pisała Rikeroholic.
Przed nami jeszcze tylko 13 rozdziałów i epilog.
Pozdrawiam i do napisania <3

piątek, 20 marca 2015

17. „Szybka decyzja”

„Ross”
Leżałem na swoim łóżku kiedy zadzwonił mój telefon. Odebrałem go niechętnie.
- Ross Shor Lynch. Słucham?
- Dzień dobry. Ja dzwonię z kliniki w Afryce. Pańska żona trafiła tutaj i jest w naprawdę złym stanie. Prosiła aby pana zawiadomić.
- Proszę jej przekazać, że przyjadę jak najszybciej się da.
- Dobrze. Przekażę. Do widzenia.
- Do widzenia. - rozłączyłem się i zacząłem się pakować.
- Co robisz synuś? - spytała mama, która stanęła w drzwiach.
- Pakuję się. Lau jest chora i muszę do niej jak najprędzej pojechać. - oznajmiłem mamie i wróciłem do wcześniejszego zajęcia.

„Laura”
Fatalnie się czuję. Mam wysoką gorączkę, wszystko mnie boli... Jest ze mną tak źle, że lekarze dają mi tylko 30% szans na przeżycie, a Rossa przy mnie nie ma.
- Pani Lauro. - usłyszałam głos lekarza. - Powiadomiłem pani męża. Przyjedzie tak szybko jak to jest możliwe. - ucieszyłam się, że mój Rossy przyjedzie. Dopiero po chwili zorientowałam się, że lekarz powiedział na Rossa pani mąż. A może to ja sama wprowadziłam go w błąd. W takim stanie mogłam gadać głupoty i teraz wyszło, że Ross to mój mąż. Odkręcę to jak tylko poczuje się lepiej.

„Ross”
Na miejsce doleciałem dopiero następnego dnia wieczorem. Zatrzymałem się w jakimś hotelu. Byłem wyczerpany podróżą, więc postanowiłem położyć się spać. Laurę odwiedzę jutro, gdyż dziś jest już późno i na pewno by mnie nie wpuścili.


----------------------------------
Hejka.
Dziś rozdział krótki, ale mam nadzieję, że się podoba.
Na next zapraszam w niedzielę.
Pozdrawiam i do napisania <3

środa, 18 marca 2015

16. „Magiczna chwila”

„Ellington”
Poszedłem z Rikerem i Rockym do domu wujka Lynchów, żeby sprawdzić czy wie coś o Delly. Drzwi były zamknięte, pukaliśmy i dzwoniliśmy dzwonkiem, ale nikt nie otwierał. Nagle usłyszeliśmy ze środka jakieś krzyki.
- Zostaw mnie! Puść! Ratunku!
- To Rydel! – rozpoznałem głos przyjaciółki.
- Otwierać! - Riker kopał w drzwi.
- Nic nie poradzimy. Trzeba wezwać policję. – Jedynie Rocky w tym towarzystwie myślał logicznie. Wyjął telefon i wykręcił numer alarmowy. –Policja? Nasza siostra jest przetrzymywana przez szaleńca… - podał adres i zakończył rozmowę. – Przyjadą najszybciej jak to możliwe. – zwrócił się do nas.
- Trzymaj się  Delly! Uratujemy Cię. – powiedziałem, choć wiedziałem, że i tak mnie nie słyszy.
Policja przybyła po 10 minutach. To chyba ich rekord.
- Proszę się odsunąć od drzwi! – krzyknął jeden z policjantów i w ciągu kilku sekund wyważył drzwi.
– Ręce do góry! - Dwóch pozostałych policjantów przewróciło Shora na podłogę i obezwładniło.
- To się nazywa mocne wejście! – skwitował Riker. Weszliśmy za nimi do mieszkania. Rydel siedziała skulona pod ścianą i trzęsła się ze strachu.
- Już dobrze. Nie płacz. – przytuliłem ją i o dziwo nie odepchnęła mnie.
- Tak się cieszę, że Was widzę. Nawet Ciebie Ellington. – powiedziała. – To było straszne.
Policjanci wyprowadzili Shora w kajdankach, a my zabraliśmy Rydel do jej domu. Na szczęście nic złego jej się nie stało. Po prostu była wystraszona. Rocky przyniósł jej do pokoju ogromny talerz ciastek.
- Słyszałem, że ciastka są dobre na wszystko. – przysunął słodkości bliżej siostry i wyszedł.
- Racja. – odpowiedziała i zabrała się za jedzenie. Widząc, że się uspokoiła chciałem też już wyjść, ale mnie zatrzymała. – Ell, słuchaj… Mogę Ci zadać jedno pytanie?
- Oczywiście, proszę. – przysunąłem się bliżej niej.
- Czy Ty… - zaczęła
- Tak. – przerwałem jej, myśląc, że wiem o co chce spytać.
- Czy Ty wiesz, że masz na sobie piżamę? – zaśmiała się. Cała Delly... Mogłem się tego spodziewać.
- Liczyłem na buziaka albo chociaż dziękuję za uratowanie życia. A Ty mi się pytasz czemu mam na sobie piżamę?! Nie miałem czasu się przebierać. Musiałem Cię ratować, bo jesteś dla mnie ważna! –wypaliłem.
-  Jestem dla Ciebie ważna? – spytała.
- Tak. Najważniejsza. – przysuwałem się bliżej niej i delikatnie pocałowałem.
- Oh, Ell… - powiedziała i odwzajemniła pocałunek. Nie wiem czy mnie kocha tak jak ja ją, czy kiedykolwiek będziemy razem, ale najważniejsze jest to co jest teraz. Chciałbym, żeby ta magiczna chwila trwała wiecznie…


---------------------------
Witamy Was serdecznie razem z Rikeroholic, która napisała w dzisiejszy rozdział.
Jak widzicie, Rydel cała i zdrowa oraz wolna
Czekamy na opinie :)
Pozdrawiamy i do napisania <3

poniedziałek, 16 marca 2015

15. „To był tylko dział reklamowy”

„Rydel”
Obudziłam się w domu wuja Shora. Wuj przyniósł mi śniadanie. Były owoce, kanapki, kawa, herbata, sok. Wszystko czego mogłam sobie zażyczyć. Zjadłam tyle ile zmieściłam i skierowałam się do wyjścia. A wtedy wuj się odezwał…
- Smakowało?
- Tak, dziękuję. – odpowiedziałam grzecznie – Muszę już wracać do domu. Bracia pewnie się martwili.
- A nie chciałabyś tu zamieszkać? Codziennie dostawałabyś takie śniadania i wszystko czego zapragniesz.
- Nie wiem… Rodzice pewnie by się nie  zgodzili.
- Traktowałbym Cię jak królewnę. Zasługujesz na to. – perspektywa wuja była naprawdę kusząca. Nie musiałabym już dłużej znosić moich głupawych braci, którzy traktują mnie jak darmową służącą.
- Zgoda! – powiedziałam po krótkim namyśle.
- To świetnie. Ugotuj coś, posprzątaj, a ja wrócę wieczorem. – wuj doszedł do drzwi.
- Ale… ale… Powiedziałeś, że jestem królewną, że nic nie muszę robić…
- To był tylko dział reklamowy. – wuj zatrzasnął drzwi, zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć.
Skoro i tak byłam tu zamknięta postanowiłam trochę posprzątać. W pewnym momencie poczułam się zmęczona i usnęłam. Obudziłam się kiedy wrócił strasznie zdenerwowany wuj.
- Przeklęty Damiano! – krzyknął i z wściekłością przewrócił stół. Był pijany.
- Co się stało? – chciałam go uspokoić, a on uderzył mnie w twarz, aż upadłam.
- To wszystko Twoja wina! Twoja i tych Twoich przeklętych braci! – zaczął rzucać we mnie wszystkim co wpadło mu w ręce.
Chciałam uciec ze strachu, ale drzwi były zamknięte i to on miał klucz. Ukryłam się w łazience. Chwyciłam telefon, żeby zadzwonić do Rikera, ale był rozładowany. „No to już po mnie” – pomyślałam.

„Riker”
Martwię się o Rydel. Jest już wieczór, a ona jeszcze nie wróciła z imprezy. Zawsze wracała. Coś na pewno musiało się stać. Postanowiłem jej poszukać.
- Rocky, Rydel nie wróciła z imprezy. Nie wiesz gdzie mogła pójść?
- Pewnie do swojej najlepszej przyjaciółki zrobić paznokcie. – odpowiedział.
- Następny przystanek Psiapsiuła Delly! Idziesz ze mną?
- Jak mógłbym zmarnować taką okazję!? – wyraźnie Rocky lubi piękne dziewczyny.
Mieszkała niedaleko. Poszliśmy natychmiast, ale nie było u niej Rydel. Przyznała, że nie widziały się już od dawna.
- Przynajmniej mamy ładne paznokcie. – skwitował Rocky oglądając swoje dłonie po wyjściu.
- Tak, ale nadal nie mamy siostry. – przypomniałem mu cel naszej wyprawy. – To gdzie teraz?
- Może poszła do Ellingtona?
- Chodźmy to sprawdzić. – odpowiedziałem i poszliśmy do domu perkusisty. Drzwi otworzył nam lekko zaspany Ellington.
- Coś się stało? – zapytał.
- Szukamy Rydel. – wyjaśnił Rocky.
- U mnie jej nie było. Może wujek Shor coś wie? Przecież Delly robi mu zakupy co sobotę…
- Właśnie. Czemu na to nie wpadłem? – odpowiedziałem.
- Pójdę z Wami. – stwierdził Ell. Ubrał tylko kurtkę na piżamę i pobiegliśmy do domu wuja.

„Vanessa”
Tak bardzo bałam się ruszyć, żeby nikt nie zorientował się, że nie jestem figurką. Arab wniósł mnie do domu i ustawił w koncie.
- Śliczna, śliczna – powtarzał – Trzeba tylko trochę ją odkurzyć. – po chwili wrócił z kudłata szczotką.
- Apsik! – kichnęłam gdy dotknął mojego nosa.
- Ty, Ty, Ty… Jesteś prawdziwa? – spytał, a ja ze strachu tylko potaknęłam.
- Nie bój się. Będziesz moją czternastą żoną. – zdecydował i pokazał mi mój nowy pokój. Był luksusowy, z ogromną wanną, stołem do masażu i wygodnym łóżkiem. Służący przyniósł mi piękne suknie, drogą biżuterię i perfumy.
- To wszystko Twoje. – pozwiedzał mój przyszły mąż. Zaniemówiłam z wrażenia. Tu jest jak w raju. Dzięki Riker! Dzięki, że mnie tu sprzedałeś.


------------------------------
Witam Was serdecznie.
Dzisiejszy rozdział napisała nasza kochana i cudowna Rikeroholic.
Razem z Rikeroholic czekamy na wasze opinie.
Pozdrawiam i do napisania <3

sobota, 14 marca 2015

14. „Wyjazd Lau”

„Rydel”
Poszliśmy całą ekipą świętować nagranie filmu. Siedzieliśmy w klubie i piliśmy drinki.
- Idę tylko do toalety. – oznajmiłam i wstałam od stołu.
W drodze powrotnej z toalety zaczepił mnie wujek Shor.
- Dellunia. – przywitał mnie czuło.
- Wujek Shor. Jak miło wuja widzieć. Podwiezie mnie wuj? Jestem zmęczona, wypiłam trochę, a jestem samochodem.
- Oczywiście, że tak.
- Idziemy? – spytałam.
- Tak.
Ruszyłam z wujem do samochodu. Usiadłam na miejscu pasażera z tyłu i przysnęłam. Byłam już zbyt zmęczona, by pilnować czy wuj odwiezie mnie do mnie czy do siebie.

„Ross”
- Nie puszczę Cię tam! – kłóciłem się z Laurą przed klubem.
- Mogę robić co chcę, nie jestem twoją własnością Ross. – oznajmiła wściekła. – To koniec. Wyjeżdżam czy tego chcesz czy mnie i zrywam zaręczyny! – krzyknęła, oddała mi pierścionek i ruszyła tak szybko, że nie byłem w stanie jej dogonić. Zrezygnowany i załamany wróciłem do domu. Wziąłem szybki prysznic i położyłem się spać. Wtedy przyszła mama Stormie.
- Już jesteś?
- Tak. – przytuliłem się do mamy. – Jutro lecę za Lau do Afryki.
- A po co?
- Ubzdurała sobie, że chce być wolontariuszką właśnie tam i nie chciała mnie słuchać jak jej mówiłem co może się jej stać… - opowiadałem mamie.

„Riker”
- Gdzie jest Rydel? – spytałem.
- Właśnie, gdzie ona jest? Przecież poszła do toalety godzinę temu… - powiedział Rocky.
- Może zemdlała albo ktoś ją porwał? – podsunął Ell.
- Idźmy jej poszukać. – oznajmił Ryland i wszyscy ruszyliśmy na poszukiwania Delly.

„Laura”
Wróciłam do domu i spakowałam się do wyjazdu. Wzięłam kąpiel i poszłam się położyć, bo rano muszę wcześnie wstać.
Rano obudził mnie budzik. Wstałam, zjadłam śniadanie i przebrałam się. Zabrałam moje bagaże i ruszyłam na lotnisko.
O 10 mój samolot startował, a na miejscu był już o 15. Te pięć godzin minęło mi szybko. Poczytałam książkę, posłuchałam muzyki…

„Ross”
Mama wybiła mi z głowy pomysł lecenia za Laurą do Afryki. Powiedziała, że jeśli Lau na mnie zależy to nie poleci, tylko przyjdzie i przeprosi. Dodała też, że miałem racje i dobrze, że jej powiedziałem co jej grozi. Mimo iż tęsknię za Lau, nie polecę za nią. Dam radę żyć bez niej, bo w końcu nazywam się Ross Shor Lynch.


---------------------------
Hejka.
Dziś w rozdziale zauważyliście, że Raura się rozstała, a Rydel wpadła w pułapkę Shora.
Jak myślicie:
* Czy Ross i Laura się pogodzą?
* Jakie są losy Delly?
Odpowiedzi na te pytania już niebawem.
Przypominam o głosowaniu w ankiecie.
Pozdrawiam i do napisania <3

czwartek, 12 marca 2015

13. „Film Dellki”

„Narrator”
W LA był ciepły, słoneczny dzień. Rydel wraz z „aktorami” jej filmu udała się na plan. Film miał być nagrywany w starym opuszczonym hotelu.
- Możemy nagrywać? – spytała Delly, gdy wszyscy stanęli przed nią, w jednym rządku, przebrani.
- Tak. – odpowiedzieli chórem.
- To do dzieła! – krzyknęła. – Ryland pilnuj wszystkiego, a ja idę się przygotować do sceny ze mną.
- Iiiiiiiiii… Akcja! – oznajmił Ryland, a kamerzyści i aktorzy wzięli się do pracy.

„Rydel”
Poszłam do swojej garderoby, przebrałam się i umalowałam. Wyglądałam upiornie. I właśnie o to chodziło.

„Ross”
Zaczęliśmy nagrywać. Film opowiadał o dwójce kolegów ~ turystów. W tej roli jestem ja i Ell. Przyjechali oni na wakacje do nadmorskiej miejscowości i zameldowali w hotelu. Mojemu bohaterowi wpadła w oko pokojówka, którą gra Lau. Dalszy ciąg poznacie za chwilę…
- Jesteś przecudna… - mówiłem swoją kwestię i odgrywałem swoją rolę ~ seksiłem się z pokojówką. Takie role to ja mogę grać.
- Jesteś najlepszym i najprzystojniejszym turystą, którego gościliśmy w tym hotelu. – Laura mówiła swoją kwestię, ledwo wytrzymując ze śmiechu.
- Cięcie! – krzyknął Ryland. – Zagraliście to genialnie. My idziemy nagrywać dalej, a Wy możecie się spokojnie kochać nasze gołąbeczki. – oznajmił i razem z ekipą opuścił hotelowy pokój, w którym przed chwilą nagrywaliśmy.

„Ryland”
Reżyserowałem film Rydel. Gdy nadeszła kolej na scenę z Delly, zawołałem ją. Wyszła ze swojej garderoby przebrana za „Mrocznego Kosiarza”.
- Gotowa melduje się na planie. – oznajmiła jakby była w wojsku.
- To zaczynamy nagrywać.
Wszyscy ustawili się na swoich miejscach.
- Iiiiiiiiii… Akcja! – krzyknąłem, a oni zaczęli odgrywać wszystko zgodnie ze scenariuszem.
Delly jako „Mroczny Kosiarz” ugodziła Ella nożem i uciekła.
- Cięcie. Ell znakomicie odegrałeś martwego.
- Dzięki. Mam już wprawę, bo nie raz udawałem tak przed Rydel jak się za bardzo wściekła.
- Wszyscy wiemy jakie są wasze stosunki. A Ty Delly… Nadajesz się do grania „Mrocznego Kosiarza” w kolejnej części The Sims.
- Myślałam, że mnie bardziej docenicie. – zrobiła nadąsaną minę.
- To był tylko żart. Chciałem powiedzieć, że nadajesz się na seryjną morderczynie. A teraz zawołaj Rossa i szykuj się do kolejnej sceny.

„Narrator”
Delly oznajmiła Rossowi, że ma się szykować do następnej sceny. Sama także poszła się przebrać i zmienić make-up. Gotowi zjawili się na planie. Odgrywali swoje role. Rydel udawała panią detektyw, która przyjechała do hotelu i odkryła, że „ktoś” zabił Ella. W tym samym momencie Ross zwołał policję (w filmie ~ przyp. od autorki). Rik i Rocky w roli policjantów szukali winnego morderstwa. Po długich przemyśleniach doszli do tego, że to detektyw Rydel zabiła Ellingtona.
- Jest pani aresztowana! – krzyknął Rik.
- Dajcie mi piętnaście minut, bo mój piaskowy manicure musi wyschnąć.
- Cięcie! – krzyknął Ryland.
I tak o to kończy się film Delly pt. „Zabójstwo Ellingtona”.


-----------------------------
Hejka.
Dziś w rozdziale: film Dellki.
Jak Wam się podoba?
Poszlibyście na taki film?
Czekam na wasze opinie.
Przypominam o ankiecie umieszczonej z boku.
Pozdrawiam i do napisania <3