„Rydel”
Poszliśmy całą ekipą świętować
nagranie filmu. Siedzieliśmy w klubie i piliśmy drinki.
- Idę tylko do toalety. –
oznajmiłam i wstałam od stołu.
W drodze powrotnej z toalety
zaczepił mnie wujek Shor.
- Dellunia. – przywitał mnie
czuło.
- Wujek Shor. Jak miło wuja
widzieć. Podwiezie mnie wuj? Jestem zmęczona, wypiłam trochę, a jestem
samochodem.
- Oczywiście, że tak.
- Idziemy? – spytałam.
- Tak.
Ruszyłam z wujem do samochodu.
Usiadłam na miejscu pasażera z tyłu i przysnęłam. Byłam już zbyt zmęczona, by
pilnować czy wuj odwiezie mnie do mnie czy do siebie.
„Ross”
- Nie puszczę Cię tam! – kłóciłem
się z Laurą przed klubem.
- Mogę robić co chcę, nie jestem
twoją własnością Ross. – oznajmiła wściekła. – To koniec. Wyjeżdżam czy tego
chcesz czy mnie i zrywam zaręczyny! – krzyknęła, oddała mi pierścionek i
ruszyła tak szybko, że nie byłem w stanie jej dogonić. Zrezygnowany i załamany
wróciłem do domu. Wziąłem szybki prysznic i położyłem się spać. Wtedy przyszła
mama Stormie.
- Już jesteś?
- Tak. – przytuliłem się do mamy.
– Jutro lecę za Lau do Afryki.
- A po co?
- Ubzdurała sobie, że chce być
wolontariuszką właśnie tam i nie chciała mnie słuchać jak jej mówiłem co może
się jej stać… - opowiadałem mamie.
„Riker”
- Gdzie jest Rydel? – spytałem.
- Właśnie, gdzie ona jest?
Przecież poszła do toalety godzinę temu… - powiedział Rocky.
- Może zemdlała albo ktoś ją
porwał? – podsunął Ell.
- Idźmy jej poszukać. – oznajmił
Ryland i wszyscy ruszyliśmy na poszukiwania Delly.
„Laura”
Wróciłam do domu i spakowałam się
do wyjazdu. Wzięłam kąpiel i poszłam się położyć, bo rano muszę wcześnie wstać.
Rano obudził mnie budzik.
Wstałam, zjadłam śniadanie i przebrałam się. Zabrałam moje bagaże i ruszyłam na
lotnisko.
O 10 mój samolot startował, a na
miejscu był już o 15. Te pięć godzin minęło mi szybko. Poczytałam książkę,
posłuchałam muzyki…
„Ross”
Mama wybiła mi z głowy pomysł
lecenia za Laurą do Afryki. Powiedziała, że jeśli Lau na mnie zależy to nie
poleci, tylko przyjdzie i przeprosi. Dodała też, że miałem racje i dobrze, że
jej powiedziałem co jej grozi. Mimo iż tęsknię za Lau, nie polecę za nią. Dam
radę żyć bez niej, bo w końcu nazywam się Ross Shor Lynch.
---------------------------
Hejka.
Dziś w rozdziale zauważyliście, że Raura się rozstała, a Rydel wpadła w pułapkę Shora.
Jak myślicie:
* Czy Ross i Laura się pogodzą?
* Jakie są losy Delly?
Odpowiedzi na te pytania już niebawem.
Przypominam o głosowaniu w ankiecie.
Pozdrawiam i do napisania <3
Piszesz coraz to ciekawiej! Znowu zerwanie, porwanie, wyjazd, obawy i klub. Nie no! Mistrzunio!*_* wait:-:*:*:*
OdpowiedzUsuńSuper rozdział
OdpowiedzUsuńDestiny
Moja biedna Dellunia :(
OdpowiedzUsuńA Ross ma rację - nie musi za nią jechać.
Pozdrawiam :)
Delly?! ;c
OdpowiedzUsuńBiedny Ross ;c
Rozdział bardzo ciekawy :)
Czekam na nexta <5
Z moją paranoją i hipochondrią to złapie jakąś żółtą ferbę, czerwonkę, malarię albo inną ebolę i w ogóle nie wróci.
OdpowiedzUsuńZ tego co wiem to wolontariusze zgłąszają tylko gotowość, nie wybierają kraju. Wiem, czepiam się.
Dellunia :( A jedyne co mi chodziło po głowie to 'jeszcze raz zobaczę słowo 'wuj'' i mnie trafi.
Emmm... Heyo? No, zazwyczaj rzadko używam "Hey", więc "Heyo" jest moim standardowym powitaniem. Ale powracając do skomentowania rozdziału i w ogóle całego bloga: Bardzo mnie zaciekawiłaś. Serio, historia oryginalna, jeszcze takiej nie czytałam. Nie zauważyłam błędów, nie ma ich chyba za wiele. Postacie - wszystkie, nawet te czarne charaktery mi się spodobały.
OdpowiedzUsuńAle! No właśnie, zawsze jest ale. Moim są synonimy. Och, jak ja cuś wymyślę, to... to się lepiej chować. Na przykład - Drzwi-Główny przedmiot zapewniający w domu bezpieczeństwo, haha. Uch, znów gadam o sobie. A więc twoim ALE jest chyba zbyt szybko przewijająca się akcja. Sama nie jestem jakąś wielką blogerką i nie piszę jak zawodowiec (Bosz, jeśli Kłaku to przeczyta, to mnie posieka!) ale chciałabym ci w ten sposób pomóc. Uważam, że to jest lepsze niż bezsensowne pisanie, że wszystko idealnie, miód, malinka. Chyba nie jesteś na blogerze jakoś zbyt długo, bo to tej pory o tobie nie słyszałam, a ja staram się pomagać w doskonaleniu umiejętności poprzez pokazanie, nad czym musisz popracować.
Ach, komentarz bez sensu, składu i ładu, ale co ja ci poradzę? Okay, coś mogłabym poradzić, ale trudno. Dodam tylko, ze rozwaliłaś mnie, niestety, zbyt szybkimi zaręczynami Raury. Nie zrozum mnie źle, ale jakiś dreszczyk emocji mogłabyś zbudować.
Ach, w ogóle, to ty tego nie czytaj, bo mnie zamordujesz. Jak twoi czytelnicy to przeczytają, to mnie zamordują.
No, cóż, to ja się ulatniam. Będę czytać, ale, czy moja obecność ci się spodoba - tego nie wie nikt.
Gratuluję, bo twoje "początki" (tsa, to 14 rozdział, ale co tam, Alex musi coś walnąć, bo czemu nie?) kariery blogerskiej są oszałamiające. Mnie ludzie zaczęli czytać, gdy fabuła się rozkręciła i szło na serio opornie. A teraz? Teraz, choć nie jestem wybitną blogerką, mam swoich czytelników i każdy wywołuje na moim pyśku big smajl :)
A więc, ja się ulatniam
~ Alex
PS.: Bradzo, bardzo chamska reklama chamskiej dziewoi!
Zapraszam do mnie:
http://lies-a-warrior-laura.blogspot.com/
Jestem zwykłą nastolatką... No, może nie aż tak zwykłą. Moje życie ma przylepioną plakietkę z napisem "Bajzel", więc nie jest tak kolorowo, jak się niektórym wydaje. Zawsze miałam pod górkę, nigdy nie szłam po łatwiźnie. Jestem nietypową dziewczyną, która nie boi się prawie niczego. Muszę sobie radzić sama w wielu sytuacjach, choć to nauczyło mnie bycia twardą.
Pewnego dnia do domu mojej, zmarłej już, babci wprowadza się rodzeństwo w moim wieku. Ona jest skryta w sobie i nieśmiała, ale dość sympatyczna, natomiast on... Denerwujący idiota, który musi kontrolować każdy mój krok, nie wiadomo czemu.
Ale będzie on ważną osobą w moim życiu. Nie tyle dlatego, że dowiem się o nim czegoś, co nie śniło się największym filozofom. Dlatego, że dowiem się prawdy o sobie samej...