„Vanessa”
Nadszedł dzień mojego
ślubu. Wszystko było gotowe. Na wieszaku wisiała biała sukienka, a pokój obok
był cały załadowany prezentami. Powinnam skakać z radości, ale jest jeden
problem ~ wcale nie kochałam mężczyzny,
za którego miałam wyjść, nawet znałam go zbyt dobrze. Po za tym tęskniłam za
moją rodzinką. Nie wyobrażam sobie życia bez nich. Muszę coś zrobić żeby uciec.
Ostrożnie zeszłam po schodach. Nikt mnie nie widział. Wszyscy zajęci są
przygotowaniami więc to chyba dobry moment. Chwyciłam za klamkę od wyjściowych
drzwi.
- Dokąd się panienka
udaje? - spytał służący, który pojawił się znikąd.
- Pospacerować.
Świeże powietrze dobrze mi robi. - wymyśliłam.
- Proszę się nie
oddalać. Niedługo ślub. - przypomniał.
- Tak. Tak. Pamiętam.
- odpowiedziałam i jak najszybciej oddaliłam się od pałacu. Nawet wysoki płot
nie był dla mnie przeszkodą. Zdjęłam buty i ostrożnie przeskoczyłam przez
niego. Całe dzieciństwo spędziłam na wsi i doskonale pamiętałam jak to się
robi. Potem pobiegłam przed siebie. Byleby być jak najdalej od tego miejsca.
--------------------------
Witam Was serdecznie.
Dzisiejszy, krótki rozdział napisała Rikeroholic.
Pozdrawiam i do napisania <3
Dobrze Van!
OdpowiedzUsuńRozdział krótki, ale fajny ^^
Pozdrawiam <5
Super rozdział.
OdpowiedzUsuńDestiny
Świetny rozdział :) Van, Van wracaj do domu...
OdpowiedzUsuńMam takie pytanie... Jesteś fanką Zedda? :D Bo w opisie masz fragment jego "Clarity" ^^
Bardziej Matthew Komy. Jest współautorem Clarity i świetnie wykonuje to w wersji akustycznej, ale Zedda też lubię.
UsuńPozdrowionka :)
:* bardzo ktrótki, ale przynajmniej wiemy że uciekła:)
OdpowiedzUsuń